Wszyscy jesteśmy krzyżowcami? IS przekracza kolejne granice

Wszyscy jesteśmy krzyżowcami? IS przekracza kolejne granice


Kategorie

Po wyemitowaniu brutalnego wideo, na którym członkowie Państwa Islamskiego bestialsko podpalają pojmanego Jordańskiego pilota, IS przekroczyło kolejną granicę. Dosłownie i w przenośni. Po raz pierwszy bowiem regionem w którym dokonano egzekucji nie jest już Irak, Afganistan czy Syria, ale jak wszystko na to wskazuje – Libia. I po raz pierwszy, brutalność islamistów objawiła się na tak niespotykaną skalę.

e580b4e046cdab46c153bb3faa64b979

Wszyscy jesteśmy krzyżowcami?

Rosnący w siłę w regionie ekstremiści islamscy pojmali w piątek 21 egipskich koptów, czyli chrześcijan obrzędu koptyjskiego, który w Egipcie i diasporach na świecie liczy ponad 11 mln wyznawców. W materiale filmowym opublikowanym w niedzielę widzimy jak kilkanaście osób ubranych w pomarańczowe więzienne uniformy prowadzonych jest po plaży przez zamaskowanych terrorystów. Ustawieni w jednym rzędzie, wszyscy w bestialski sposób zostają ścięci, a ich zwłoki sprofanowane.

Mężczyzna, który wydaje się być liderem grupy, kieruje w stronę kamery groźbę adresowaną „do wszystkich krzyżowców”. „Bezpieczeństwo dla was będzie tylko życzeniem, zwłaszcza wtedy, kiedy będziecie walczyć przeciwko nam w sojuszach. Wtedy my również uderzymy na was razem” – rozpoczyna. Następnie wskazując na Morze Śródziemne dodaje: „Morze, w które wrzuciliście ciało Sheikh Osama Bin Ladena – przyrzekamy Allahowi – będzie wymieszane z waszą krwią”. Miejsce i plaża, na której nakręcono film, sugerują, że może to być region na wschód od Trypolisu, w którym zanotowano ostatnio wzmożoną aktywność ekstremistów. Po raz pierwszy, Państwo Islamskie tak otwarcie ujawniło swoją aktywność poza granicami Syrii i Iraku. Co bardziej niepokojące, od Europy dzieli ich już tylko morze.

„Bezpieczeństwo dla was będzie tylko życzeniem, zwłaszcza wtedy, kiedy będziecie walczyć przeciwko nam w sojuszach. Wtedy my również uderzymy na was razem. Podbijemy Rzym za zgodą Allaha”

Lider libijskiej bojówki IS

Starcie cywilizacji

Szczególnie uderzający w przekazie terrorystów z Libii jest fakt, że swojej zbrodni dokonują wybitnie ze względu nienawiści do chrześcijan. Pojmani egipscy robotnicy  w żaden sposób nie uczestniczyli w walce przeciwko Państwu Islamskiemu, a ich jedyną „winą”, na co sami wskazują autorzy szokującego nagrania, jest wyznawana wiara. Nazywani „ludźmi krzyża”, stanowią przykład na to, co stanie się z każdym, który sprzeciwi się panowaniu Allaha. „Podbijemy Rzym” – krzyczy przed wyłączeniem kamery człowiek, który steruje całą egzekucją.

Natychmiast na wieść o zbrodni, rząd Egiptu zlecił przeprowadzenie nalotów na pozycje libijskich liderów IS – choć rząd oficjalnie nie potwierdza celów ataków, mówiąc jedynie o „adekwatnej odpowiedzi”. Nie zmienia to jednak faktu, że wojna z islamskim ekstremizmem wchodzi w kolejną fazę – otwartego ideowego konfliktu z cywilizacją chrześcijańską – nie tylko z sojusznikami USA, utożsamianymi z okupantami i najeźdźcami państw islamskich propagujących szariat.

Międzynarodowy problem

Co ważne w kontekście barbarzyńskich zbrodni IS, nie są oni i nigdy nie byli reprezentantami świata islamskiego. Dokonany przez Libijczyków akt przemocy, poza prezydentem Egiptu, potępił również kairski uniwersytet Al-Azhar, jeden z najważniejszych ośrodków teologicznych sunnizmu na świecie. „Al-Azhar podkreśla, że takie barbarzyńskie czyny nie mają nic wspólnego z jakąkolwiek religią” – możemy przeczytać w oficjalnym komunikacie na stronie internetowej uczelni.

Bez wątpienia zwraca to uwagę na ogromną polaryzację, również wewnątrz samych wyznawców proroka. Niestety, głos wzywający do rozsądku jest coraz mniej donośny, a skala i medialny szum wokół zbrodni IS pcha w ich szeregi coraz to nowe rzesze młodych ludzi. Oglądając podobne filmy, które stanowią jednocześnie jedno z „najlepszych” narzędzi rekrutacyjnych w szeregi islamistów, za misję swojego życia przyjmują oni walkę z „krzyżowcami”.

Już nie w dwóch, lecz aż w dwunastu państwach południowego i południowo-wschodniego otoczenia Europy działa organizacja dżihadystyczna Państwo Islamskie” – zwraca uwagę ekspert ds. międzynarodowych, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. Trudno jego słów nie brać jako unaocznienie przerażającego trendu. Ekstremalny islam staje się „modny”, a amerykańska strategia wojny z terroryzmem na naszych oczach ponosi spektakularną klęskę.

Klęska „demokratyzacji siłą”

Świat, który dzieli się na czarny i biały, ma moc przemawiania do wyobraźni każdego, kto szuka choćby namiastki sensu w ubogim i targanym konfliktami Bliskim Wschodzie. A tych ludzi niestety tylko przybywa. Choć to prawda niewygodna, dzieje się tak również ze względu na nieudolną politykę „demokratyzacji siłą„, stosowaną przez wojska USA i koalicji europejskiej w każdym zakątku Iraku i Afganistanu. Oczywiście bez uwzględniania kontekstu kulturowego i poszanowania dla lokalnych tradycji. Zachodni system rządów miał panować nawet w górskich wioskach, w których od stuleci sprawdza się model plemiennych kast.

Jest jeszcze jedna niewygodna prawda, która stoi za ekspansją Państwa Islamskiego. Jak każda ekstremalna ideologia, aby się rozwijać musi ona paść na podatny grunt i słaby organizm. Idealnym kandydatem do tego są tzw. państwa upadłe, czyli wszystkie te, w których nie ma oficjalnej władzy, a jedyne prawo to prawo siły. Tak działa Boko Haram, tak również budują swoje zaplecze bliskowschodni islamiści. Nie przez przypadek wszędzie tam, gdzie teoretycznie w imię szlachetnych pobudek usunięto rządy dyktatorskie (Irak, Syria, Libia), w chaosie i przy społecznych podziałach w siłę rośnie IS. Po części świat zachodni sam jest sobie winny. Wszyscy entuzjastycznie zabrali się za popieranie arabskich wiosen, tylko po to, aby chwilę po demokratycznym uniesieniu zostawić owe państwa na pastwę losu.

Co dalej?

Nie bez powodu dzisiejsi islamiści odnoszą się w stronę znienawidzone zachodu już nie z pozycji walki militarnej, ale ideowej. Zamach WTC przewartościował zachowanie Amerykanów. Atak na redakcję Charlie Hebdo otworzył Europie oczy na realność zagrożenia dżihadem. Czy w parze za tym powinny iść zaciśnięte pięści? Za każde ścięcie zakładnika powinno polecieć 1000 rakiet? W kontekście porażki w Iraku i Afganistanie oraz faktu, że to właśnie na ich zgliszczach narodził się nowy wróg, pytanie to pozostaje otwarte. I niestety mamy coraz mniej czasu na odpowiedź.