Po tragedii w Nicei Kraków musi dać świadectwo męstwa

Po tragedii w Nicei Kraków musi dać świadectwo męstwa


Kategorie

W dzisiejszych czasach odpowiedź na radykalny terroryzm może być tylko równie radykalna. A nie ma do tego lepszej drogi niż wiara i dwie z cnót kardynalnych: roztropność i męstwo. Na Światowych Dniach Młodzieży dajmy zatem świadectwo ich obu.

Dwa lata temu byłem z przyjaciółmi na obchodach Dnia Bastylii w nadmorskiej Marsylii. Podobna jak w Nicei promenada, podobna wakacyjna atmosfera, taki sam tłum ludzi i festyn. Ale działo się to jeszcze przed Paryżem, Brukselą, San Bernardino, Ankarą… Jakby inna epoka, ale przecież już wtedy wiedzieliśmy jak wygląda współczesny terroryzm. Mimo wszystko nie czuliśmy strachu. Dzisiaj powrót na francuskie południowe wybrzeże, chyba nie tylko dla mnie, byłby czymś niepokojącym. Coś się zmieniło, jakby nagle do milionów ludzi na świecie powoli docierała świadomość, że beztroska się skończyła. Nie ma miejsca, które wydaje się bezpieczne. Terroryści przebierają się za turystów, wchodzą na plaże i do kawiarni. Wjeżdżają w tłum ludzi tłumacząc wcześniej policji, że rozwożą lody.

Nie ma jednej odpowiedzi na przyczyny takiego stanu rzeczy. Prawica obwinia poprawność polityczną i błędną politykę migracyjną Francji, wzywają do radykalnych działań. Lewica szuka rozwiązań w nierównościach społecznych i radykalizujących się środowiskach ksenofobicznych, napędzających spiralę nienawiści. Myślę, że w sensie ideowym winę za zakrzewienie się radykalnego islamu we Francji ponosi Wielka Rewolucja. A właściwie jej spuścizna, o której ojciec współczesnego konserwatyzmu Edmund Burke napisał już w XVIII wieku, że burząc stary porządek, nie zastąpiła go nowym. W tę pustkę wkradła się natomiast przemoc, która rozlała się po społeczeństwie. Obalenie judeochrześcijańskiego systemu wartości było aktem finalnym rewolucji francuskiego, która nie zastąpiła go żadną trwałą alternatywą. Tym bardziej paradoksalny wydaje się fakt, że zamachowiec wjechał w tłum ludzi świętujących zdobycze krwawej rewolty społecznej XVIII-wieku.

Można tak filozofować bez końca, mówiąc o upadku europejskich wartości, kryzysie imigracyjnym, bierności lewicowych decydentów. I z pewnością będzie się miało sporo racji, jednak bez względu na diagnozy, musimy się zmierzyć z jednym faktem: terror nie ma już oblicza konkretnych grup, siatek, narodowości. Nie trzeba wielomiesięcznych skomplikowanych przygotowań, aby dokonać zamachu na wielką skalę. Robią to zarówno emigranci z Bliskiego Wschodu jak i Francuzi – wydawać by się mogło dobrze zasymilowani z tamtejszą kulturą. Żyjący na co dzień pośród ludzi, których zabijali. Współczesny zamachowiec często działa samotnie, nie można go namierzyć, impulsy do działania czerpie z internetu. W takiej sytuacji, bez względu na wyznawany światopogląd, jedyna odpowiedź, która może mieć jakikolwiek sens na przyszłość to również zmiana naszego sposobu życia. Adekwatna to tego, jak ewoluowało źródło przemocy. Być może bezpowrotna i nieodwołalna, ale innej alternatywy nie mamy.

Trzeba się będzie przyzwyczaić, że podobnie jak w Izraelu, do codzienności przejdą kontrole w bramkach wykrywających metal przed wejściem do kina. Trzeba się będzie oswoić z wojskiem na dworcach, zaostrzeniem rygoru imprez masowych. W sytuacjach podwyższonego ryzyka, nawet z godziną policyjną. Niestety, na radykalny terror odpowiedź musi być równie radykalna i kompletna. Inaczej będziemy skazani na życie w strachu i kompletnym paraliżu, a na to nie możemy sobie pozwolić. Na to nie pozwala nam również nasza chrześcijańska tożsamość, która nakazuje wychodzić złu na przeciw, walczyć z nim jak Archanioł Michał ze Smokiem.

Właśnie tak musimy po Nicei podejść do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Męstwo powinno iść w parze z drugą z cnót kardynalnych – roztropnością. Należy w takim przypadku podobnie jak w Rio (co zasugerował Jakub Szymczuk), wyprowadzić wojsko na ulice. Nie tylko 25 tys. członków służb mundurowych, ale również uzbrojonych żołnierzy, którzy samym swoim widokiem będą odstraszać potencjalnych napastników. Oprócz nich, tłumnie musimy wyjść my. Bez bojaźni, gotowi dać świadectwo swojej wiary, która przekracza granice śmierci. Inaczej pozwolimy tym, którym zależy na pogrzebaniu Europy odnieść finalny sukces. Bądźmy silni jednością.

Felieton dla portalu Stacja7.pl