Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie – daj się zaskoczyć!
Jest w Krakowie muzeum inne niż wszystkie. Zamiast obrazów, znajdziesz tam stare samochody, zamiast rzeźb, zabytkowe tramwaje. A to wszystko wzbogacone o interaktywne wystawy, które sprawiają, że nawet największy nieuk zamieni się w prawdziwego eksperymentatora.
Mowa oczywiście o Muzeum Inżynierii Miejskiej założonym w 1998 roku w zajezdni pierwszego wąskotorowego tramwaju elektrycznego. Umiejscowienie w sercu krakowskiego Kazimierza muzeum idealnie sprawdza się jako cel weekendowego spaceru. Schludny i wyremontowany kompleks budynków bardzo dobrze oddaje klimat miejsca i ekspozycji, którą możemy w nim znaleźć. Rzadko przecież zdarza się, aby eksponaty znajdowały się w miejscu, w którym pierwotnie ich używano.
Przechodząc jednak do rzeczy, a właściwie do wystaw, cały kompleks podzielony jest na pięć części. Dwie z nich stanowią interaktywne sale, w których możemy do woli sprawdzać działanie każdej instalacji, trzy kolejne to klasyczne wystawy – zabytkowych maszyn drukarskich, tramwajów i samochodów wraz z motocyklami.
Kiedy dowiedziałem się, że zostałem poproszony o napisanie relacji z wystawy, długo się nie wahałem, ponieważ muzea nauki i techniki są zawsze na liście moich priorytetów we wszystkich miastach, do których podróżuje. Niestety, tak często w życiu bywa, że najmniej uwagi zwracamy na to, co mamy pod nosem. Ze wstydem muszę przyznać, że będąc przynajmniej w kilkunastu podobnych obiektach, Kraków zawsze odkładałem na później.
Oceniając Muzeum Inżynierii Miejskiej trzeba mieć na uwadze, że nie jest to obiekt wielki i trudno w jednym rzędzie stawiać je np. z barcelońską CosmoCaixa. Choć sale interaktywne, z których pierwsza skupia się na temacie koła i wszystkiego co jest z nim związane, a druga przybliża fizykę światła i promieniowania, wydają się relatywnie małe, zmieszczono w nich zaskakująco dużo interesujących eksponatów. W ułamku chwili można poczuć się jak duży chomik, napędzając ludzkiej wielkości kołowrotek oraz przekonać się na własnej skórze, jak to jest być żywym przewodnikiem elektrycznym.
Z wizyty tej najlepiej zapamiętam salę poświęconą polskiej myśli motoryzacyjnej, w której zaraz obok siebie możemy obejrzeć najciekawsze modele Warszawy, Syreny, Malucha czy słynnych Junaków. Oko cieszą przede wszystkim modele prototypowe oraz jeden z dwóch zachowanych na świecie Beskidów – następcy małego Fiata, który ze względów politycznych nigdy nie wszedł do masowej produkcji.
Nieco żałuję, że sala, w której zgromadzono imponującej wielkości prasy drukarskie, nie dysponuje jedną z nich, którą można byłoby wykorzystać podczas pokazów. Wydrukować własną pierwszą stronę gazety – to byłoby coś!
Na koniec prawdziwa gratka dla fanów komunikacji miejskiej, czyli przegląd historii krakowskich tramwajów. Aby nie zdradzać Wam za wiele powiem tylko, że naprawdę nie powinniśmy dzisiaj narzekać na brak miejsc siedzących i ich wygodą. Bywało znacznie gorzej 🙂
Zachęcam wszystkich do wybrania się w jeden z nadchodzących, coraz cieplejszych weekendów do Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie. Koniecznie ze znajomymi. W końcu nie ma to, jak razem biegać w gigantycznym kołowrotku 🙂