Mosbacher o swoim liście: Nie da się tego obronić
Marcin Makowski i Georgette Mosbacher

Mosbacher o swoim liście: Nie da się tego obronić


Kategorie

Już w poniedziałek 3 grudnia w tygodniku „Do Rzeczy” pierwszy wywiad z ambasador USA w Polsce – Georgette Mosbacher, w którym odnosi się ona do materiałów opublikowanych na portalu DoRzeczy.pl. Chodzi m.in. o ujawnienie faktu zerwania rozmów dwustronnych z wicepremierem Jarosławem Gowinem, które miały być reakcją na wystąpienie ambasador w Sejmie 21 listopada, podczas którego krytykowała polski rząd za ingerencję w wolność mediów oraz krytykę stacji TVN. Następnie jako pierwsi poinformowaliśmy o liście, który ambasador USA wysłała m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego; liście, który m.in. ze względu na liczne literówki wywołał mały dyplomatyczny skandal. W wywiadzie pytamy również o walkę o interesy amerykańskich firm, polskie pochodzenie pani ambasador, kwestię wiz oraz wolności słowa.

Oto fragmenty obszernego wywiadu, który w całości ukaże się w „Do Rzeczy” w poniedziałek 3 grudnia we wszystkich dobrych kioskach i salonach prasowych:

Marcin Makowski: Czy mogłaby pani wyjaśnić, bo na pewno wiele osób zadaje sobie to pytanie, co panią motywowało podczas pisania słynnego już, osobistego listu do premiera Mateusza Morawieckiego, ministra Joachima Brudzińskiego i prezydenta Andrzeja Dudy?

Georgette Mosbacher: Szanuję moich odpowiedników i rząd w Polsce, dlatego nie będę komentować treści prywatnej, dyplomatycznej korespondencji. Powiem jednak, że gdy prezydent Donald Trump wysłał mnie do Polski, powierzył mi misję rozwoju trzech priorytetów naszych relacji. Po pierwsze, rozwoju bezpieczeństwa ekonomicznego, po drugie energetycznego, po trzecie militarnego. Z punktu widzenia ekonomii Polska to niesamowita historia sukcesu, inaczej nie byłoby tutaj amerykańskich inwestycji na sumę 43 mld dol. – takie rzeczy nie dzieją się w państwach, które nie są otwarte ani przyjazne biznesowi. Przecież wy przez 30 lat nieustannie rośniecie pod względem PKB, nie ma drugiego takiego kraju w regionie. To model dla innych. Gdy przylatywałam do Warszawy, właśnie z przekonaniem, że Polska ma realny potencjał do zostania liderem NATO oraz dominującą siłą tej części Europy, tuż obok Niemiec, Francji i w kooperacji z innymi członkami Unii Europejskiej.

To naprawdę miłe komplementy, ale…

Ale ja tak myślę.

Wiem, że nie chciałaby pani tłumaczyć treści swojego listu, jednak muszę spytać…

Jest pan dobrym dziennikarzem, rozumiem, że będzie pan drążył (śmiech).

To w końcu główne pytanie, jakie ludzie sobie teraz zadają. Treść treścią, ale te literówki w nazwiskach? Pomylenie funkcji członków naszego rządu. Zostało to odebrane jako brak szacunku.

Byłoby nieprofesjonalne z mojej strony komentować dyplomatyczną korespondencję. Wyjdę jednak nieco z mojej roli i powiem wprost.

To jest nieco nietypowa sytuacja.

Jest nietypowa dlatego, że nastąpił wyciek listu do mediów. Jednak wbrew zaleceniom moich doradców powiem tak… Nie ma wytłumaczenia dla moich literówek… Pisownia jest chaotyczna, jestem tym zażenowana. Nie da się tego bronić.

Dziękuję za szczerość.

Jestem tym zawstydzona i nie mogę tego wyrazić bardziej wprost niż teraz. W końcu to moja odpowiedzialność.

Literówki to może jednak nie najważniejsza ze spraw, które narosły po opublikowaniu korespondencji.

To jest bardzo ważna sprawa dla mnie.

[…]

Chyba nikt w Polsce nie odbiera prezydentowi Trumpowi prawa do krytyki np. CNN. Podczas wizyty w Polsce i spotkania z Andrzejem Dudą poruszył on nawet bezpośrednio temat „fake newsów”. Pytam jednak o co innego: Jeśli Donald Trump może być krytyczny wobec krajowych mediów, dlaczego np. minister Joachim Brudziński nie może robić tego samego w stosunku do stacji TVN?

O mój Boże, to chyba sedno naszej debaty i nieporozumienia. On ma absolutnie prawo powiedzieć, co mu się podoba, i wyrażać krytyczną postawę. To wolność słowa. Mogę się nie zgadzać z ty, co pan o mnie mówi, ale będę walczyć o pana prawo do wyrażania swojej opinii, tyle że, jak wcześniej powiedziałam, ono działa również wobec mnie. Ja też mogę wyrazić swoje zdanie. Wolność słowa nie dotyczy jednej firmy, nie jest subiektywna – to nienaruszalna wartość. Jeśli stajesz w obronie wolności słowa lub wolności prasy, to dotyczy to wszystkich mediów w równym stopniu. To prawda, dbam o amerykańskie interesy, ale robię to w tej samej przestrzeni swobodnej debaty co każda inna osoba czy każdy polityk w Polsce. Siedzę tutaj przecież z panem i cieszę się, że mogliśmy się poznać. Dał mi pan w kilku tekstach wycisk, ale szanuję pana, bo ma pan do tego prawo.

[…]

Do Rzeczy” doniosło również o pani spotkaniu z przedstawicielami polskiego rządu dotyczącym podatku dochodowego i zmian w tym zakresie, które uznała pani za niekorzystne dla amerykańskiego biznesu. Nasze źródła z rządu donoszą, że pani interwencja została odebrana jako wyjście poza prerogatywy ambasadorskie oraz ingerencja w wewnętrzne prawo podatkowe. Miała się pani domagać wsparcia m.in. dla Ubera. Jaka jest pani perspektywa odnośnie do tego spotkania?

Mój punkt widzenia jest bardzo prosty. W USA mamy 64 tys. stron tekstu dotyczącego prawa podatkowego. Gdyby ktoś chciał zliczyć, ile razy inne rządy w Waszyngtonie interweniowały u nas w tej sprawie, chyba nie dałby rady – tak wygląda życie i polityka. Proszę mnie dobrze zrozumieć. Ja muszę reagować, gdy widzę, że jakieś prawo może być niekorzystne dla amerykańskich firm. Tak samo zapewne robią inni ambasadorzy. Nie mówię jednak Polakom, co mają robić. Nie jestem tutaj, żeby mówić innym, jak mają urządzać swoje państwo, i nie mam takiej mocy, ale mam zobowiązania, z których muszę się wywiązać. Dlatego podnoszę te kwestie otwarcie.

[…]

Jedną z pierwszych zapowiedzi, która padła z Pani ust już w Polsce, była osobista obietnica zniesienia wiz dla naszych rodaków. Z tym problemem borykali się już poprzedni ambasadorzy i prezydenci. Dlaczego akurat pani ma się udać?

Wiem, że będzie mnie pan teraz trzymał za słowo i jak nie dam rady dotrzymać tej obietnicy, nawet sobie nie wyobrażam, co o mnie napiszecie. Ale trudno, jestem gotowa wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Oczywiście za zniesienie wiz odpowiada Kongres, istnieje kilka prawnych obostrzeń, które muszą zostać spełnione. Zarówno prezydent Trump, jak i Duda – a rozmawialiśmy na ten temat – chcą, aby tak się stało. Pewne kroki zostały już poczynione, ze strony obu państw zawiązano grupy zadaniowe, które pracują nad kwestią wizową. Została stworzona „mapa drogowa”, z konkretnymi datami i punktami do wykonania. Jedyna rzecz, jakiej oba rządy nie są w stanie kontrolować, to konieczność zejścia Polski poniżej progu 3 proc. odrzucenia wniosków wizowych. Na szczęście wszystko idzie w tej sprawie w dobrym kierunku. Jesteśmy bardzo blisko celu. Jestem przekonana i wiem, że damy radę. Może pan napisać, że zobowiązuję się, iż wizy zostaną zniesione do końca przyszłego roku. A potem piszcie, co chcecie, jeśli tego nie dopnę.