List otwarty do zawiedzionych wyborców PO, piszących listy otwarte
Koleżanki i koledzy, gdzie byliście jeszcze miesiąc temu, kiedy zwycięstwo Komorowskiego wydawało się na wyciągnięcie ręki? O czym myśleliście podczas kolejnych afer PO? Jak czuliście się, kiedy minister tego rządu nazwała Was idiotami? Dlaczego nie biliście na alarm, widząc jak Wasza partia idzie na dno? Nigdy wcześniej nie słyszałem o Waszej frustracji, dopóki w oczy nie zajrzało Wam widmo porażki. Bo nie można o Was już dłużej powiedzieć – mainstream. I tego boicie się najbardziej.
Zwracam się do Was, ponieważ wyglądacie dzisiaj jak dzieci we mgle. Jeszcze tydzień temu myśleliście, że PO to jedyny gwarant bezobciachu, a w Polsce panuje złoty wiek. Na wsiach rozdają iPhony a mieszkańcy małych miasteczek z latte w ręku, spoglądają w bezchmurne niebo. Jeszcze tydzień temu Bronisław Komorowski był dla Was ulubionym wujkiem. Trochę czerstwym, nieco jowialnym, ale tak przyjemnie przewidywalnym i miłym. Wasz świat był poukładany, Warszawa zieleniła się, na Zachodzie z Polski się nie śmiali. Platforma, choć bez konta na Snapchacie, nadal była na propsie. Dzieci straszyło się PiS-em, każdego frustrata myślącego o „zmianie”, rozkładało na łopatki powrotem IV RP. Duda mylił Wam się z szefem „Solidarności”, a Wojewódzki, choć w wieku Waszych rodziców – był głosem pokolenia. Zaangażowaliście się w tę kampanię, jak żadną inną. Rozgrzaliście Twittera hasztagami. Całym sercem, choć nie bez drobnych zastrzeżeń, #poparliścieBronka. Prezydenta Waszej wolności. Zapominając, że wolność nie jest tylko dla Was.
I wszystko to runęło jak House of Cards.
Nie umiecie się pozbierać, bo po raz pierwszy od ośmiu lat, widmo porażki zajrzało Wam w oczy. Przestaliście być sytą większością, nie można Was już nazwać mainstreamem. W jeden dzień uświadomiliście sobie najstraszniejszy fakt, którego istnienie z taką gracją wypieraliście. Nie podążacie już za trendem, nie możecie z uśmieszkiem machnąć ręką na wyborców PiS. Ku Waszemu przerażeniu, okazało się, że to jedni z Was. Zaszyli się w korporacjach, przebrali w normalne ciuchy, mają karty Multisportu i kredyty we frankach. Bez moherowych czapek, słuchający Spotify, piszący blogi lifestylowe, wrzucają z Placu Zbawiciela zdjęcia na Insta. Wraz z przegraną Bronisława Komorowskiego i porażką Platformy, zrozumieliście, że nie macie już monopolu na rządy dusz. Przestaliście być twarzą Web 2.0. Wykop się Was wyparł, Twitter wyśmiał, Facebook spolaryzował.
I zaczęły się schody. Zamiast złotego wieku, zrobiło Game of Thrones.
„Prezydentem mojego kraju zostanie za chwilę plastykowa marionetka skonstruowana i sterowana przez chorego z nienawiści obsesjonata o zapędach dyktatorskich” – piszecie, po fakcie dopiero orientując się, że nie wybrała go wojskowa junta, tylko wyborcy, których mijacie w Biedronkach. Ludzie, których powoli przestajecie rozumieć, bo Wasza percepcja kończy się na świecie widzianym z okien w dwóch nitkach metra.
„Zrozumcie, że osób nagranych na taśmach w <<Sowa i Przyjaciele>> już dawno nie powinno być w PO. A nie czekanie na koniec śledztwa i tak dalej. Sorry, taki mamy klimat polityczny. Przypomnę wam, że 8 lat temu to właśnie różniło was od PiS, że obiecywaliście, że czegoś takiego nie będzie. Dzięki temu wygraliście wtedy wybory” – apelujecie, nagle, jak za sprawą politycznego olśnienia, orientując się, że pewnych spraw pod dywan nie da się już zamieść. Bo tyle się tego nazbierało, że zaczyna śmierdzieć. Dlaczego nie czuliście tego wcześniej? Wygodnie było rechotać z prawicowych fobii, mając bekę z dziennikarzy, którzy tropią kolejne „spiski”? Dzięki temu koleś, który zrobił karierę na śpiewaniu piosenek, właśnie wyprzedził w notowaniach Platformę. Przespaliście to, bo życie toczyło się dalej, poza Instagramem i Miasteczkiem Wilanów.
Dzisiaj Wasze oburzenie jest jak syndrom sztokholmski.
Nie chcieliście widzieć, że nie wszyscy wygrali na III RP. Z sałatki, którą jadła prof. Pawłowicz zrobiliście większe larum, niż z zegarków Nowaka, który dzisiaj bez konsekwencji uśmiecha się, i czeka na moment, w którym będzie mógł „odmłodzić” PO. Gdzie byliście jeszcze miesiąc temu, kiedy zwycięstwo Komorowskiego wydawało się na wyciągnięcie ręki? O czym myśleliście podczas kolejnych afer? Co pisaliście, gdy nasze państwo nazywano teoretycznym? Jak czuliście się, kiedy minister tego rządu nazwała Was idiotami, bo zarabiacie mniej niż 6 tys.? Nigdy wcześniej nie słyszałem o Waszej frustracji. Dopóki w oczy nie zajrzało Wam widmo porażki i zrozumieliście, że trzeba podać rękę PO. Aby otrząsnęła się z marazmu i mogła rządzić kolejnych osiem lat. Bo niczego bardziej nie znosicie, niż bycia na uboczu. Nic nie wydaje się Wam gorsze, niż zburzenie status quo. Zapomnieliście jednak, że sytość rozleniwia a wyborów nie wgrywa już „Gazeta” i „TVN”.
Myślicie życzeniowo, pragniecie trwania własnych iluzji – „polski dobrobyt” musząc zaklinać, błagając o otrzeźwienie PO. „Wasz wyborca nie jest lewicowy, czy prawicowy. Wasz wyborca jest zadowolony z życia i z optymizmem patrzy w przyszłość. (…) Nie robicie zupełnie nic, żeby utwierdzić ludzi w przekonaniu, że 4 lata temu (i 8) dokonali właściwego wyboru” – piszecie. I to jest dla Was największy paradoks. To jest Wasz najgorszy sen.
Jak, skoro jest tak dobrze, może być tak źle?
Syci, prowadząc swoje startupy albo na państwowych posadach, pomstujecie na niedojrzałość społeczeństwa. To ono zrobiło Wam na złość, wyrzucając „Prezydenta, który był gwarantem i stróżem tego zadowolenia”. Załamujecie ręce, nie rozumiejąc, jak można było zmienić go „(…) na jakiegoś baristę, którego największą zasługą jest to, że rozdawał kiedyś rano kawę przy wejściu do metra”. I na tym kończy się Wasza polityczna refleksja. Tylko na to dzisiaj Was stać. Nie na refleksję nad Polską. Nie, na zrozumienie, jak można było trwać w iluzji przez osiem lat. Dziś po prostu chcecie, żeby było jak dawniej. Nie radzicie Platformie, gdzie popełniła strukturalny błąd, tylko niczym PR-owcy partii, mówicie: to wszystko można jeszcze przykryć. Za mało pokazaliście, jak zajebiście nam wszystkim szło. Trawę trzeba pomalować na zielono raz jeszcze. Mocniej.
Jeszcze ze sobą walczycie, ale pora, żeby ktoś Wam to w końcu powiedział: ile byście listów nie pisali, do jesieni nie zmieni się już nic. A wasze gorzkie żale, można między bajki włożyć, bo Wasza troska o Państwo, jest troską o partię. Za późno zaczęliście się frustrować, zbyt sztuczne są Wasze obawy, aby mogły cokolwiek zmienić. Nie mówiliście NIC, dopóki nie przegrał Bronisław Komorowski, i nic byście nie powiedzieli, gdyby rządził dalej. Dlatego dzisiaj możecie jeszcze próbować ratować tonący statek PO. Ale to Wasza bierność sprawiła, że idzie na dno. Kiedy trzeba było piętnować hipokryzję władzy i patrzeć jej na ręce, zerkaliście na swoje konta i smartfony. Kilka lat temu zabrakło Wam odwagi. Mam nadzieję, że jutro nie zabraknie rozsądku. Dzisiaj zdecydowanie nie możecie narzekać na brak hipokryzji.
W swoim tekście nawiązuję do dwóch listów otwartych „rozczarowanych wyborców PO”:
1. List Łukasza Słowaka, który zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów zażartował „Teraz już tylko nadzieja w drugim Tupolewie”. Oczywiście głos pełen autentycznej troski.
2. List Michała Nowosielskiego. Szefa agencji reklamowej, która robiła spoty i wymyślała hasła dla PO. Michał zaniepokoił się o losy państwa dopiero wtedy, kiedy okazało się jasne, że do jesieni może stracić bardzo lukratywne kontrakty.