Krajobraz po Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa
Andrzej Duda na MSC 2016 / fot. materiały własne

Krajobraz po Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa


Kategorie

Europa znajduje się dzisiaj w stanie faktycznej zimnej wojny. Jeśli coś powinno wybrzmieć głośno po konferencji w Monachium, to właśnie wezwanie do potraktowania tego zagrożenia serio.

W niedzielę 14 lutego dobiegła końca 52. Konferencja Bezpieczeństwa w Monachium. Jak co roku zgromadziła ona ponad stu światowych liderów, którzy przez trzy dni debatowali nad największymi wyzwaniami polityki bezpieczeństwa. Format spotkania tradycyjnie skłaniał już do niezobowiązujących rozmów i ogólnych deklaracji, podczas gdy wiążące ustalenia bilateralne odbywały się za kulisami MSC 2016.

Problematyka poszczególnych paneli dotyczyła szerokiego zakresu zagadnień: od Chińskiej ekspansji militarnej na Morzu Południowochińskim przez ambicję atomowe Iranu po cyberbezpieczeństwo. To, co przebijało się jednak na pierwszy plan w Monachium, szczególnie w kontekście interesującym Polskę, to nieustanna obawa o kierunek rozwoju Rosji oraz przyszłość NATO w sytuacji prowadzenia wojny z globalnym terroryzmem, który nie ma granic i formalnych struktur. W wielu debatach, również prezydenckiej z udziałem Andrzeja Dudy oraz ministrów spraw zagranicznych z udziałem Witolda Waszczykowskiego, w jaskrawy sposób przejawiała się różnica narracji pomiędzy koncyliacyjnym tonem polityków amerykańskich oraz zachodnioeuropejskich, a wyraźnym pragmatyzmem liderów Europy Wschodniej. Bez znaczenia, jak wiele razy Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg odmienił słowo „dialog”, najmocniej i tak zabrzmiało stwierdzenie Dmitrija Miedwiediewa o faktycznym stanie nowej zimnej wojny. „To nie wojna domowa toczy się obecnie na Ukrainie, ale Rosyjska inwazja. To nie walka z terrorem w Syrii, a Rosyjskie bombardowanie celów cywilnych” – odpowiadał z kolei prezydent Ukrainy Dymitr Poroszenko w kontrze do słów rosyjskiego premiera, jakoby nie było żadnych dowodów na agresywne działania jego kraju zarówno w Europie, jak i na Bliskim Wschodzie. Po tych stwierdzeniach, które padły z ust Poroszenki kolejny już raz, na sali rozlegały się brawa. Problematyka rosyjskiej dominacji w Europie i na Bliskim Wschodzie, choć w zamierzaniu nie była główną agenda konferencji, nieustannie powracała w większości prowadzony w sobotę debat. “Czy dialog z Rosją zatrzymał ją kiedykolwiek przed realizacją swoich interesów? Czy naprawdę wierzycie, że to pomoże? Sankcje to nie jest kara dla Rosji, to mechanizm utrzymujący ją przy stole negocjacyjnym” – tłumaczył Poroszenko.

Z ust prezydenta Andrzeja Dudy w Monachium najmocniej wybrzmiały natomiast dwie kwestie: konieczność zapewnienia stałej obecności wojsk NATO na flance wschodniej oraz troska o autentycznie partnerskie relacje między Polską a Niemcami, naruszone w wyniku budowy obu gazociągów Nord Stream. „Nord Stream to w rzeczywistości problem polityczny, a nie ekonomiczny, ponieważ nie stoją za nim rację finansowe. Godzi on w interes Polski, Ukrainy czy Słowacji i nikt z nami na ten temat nie rozmawiał” – podkreślił prezydent, akcentując konieczność uwzględnienia wspólnoty interesów europejskich. Niektórzy komentatorzy uważali, że poruszanie tak drażliwych kwestii stosunków bilateralnych Polska-Niemcy na formum międzynarodowym to nietakt, ale jak pokazały wypowiedzi innych głów państw Europy Wschodniej, tego typu postawa polskiego prezydenta nie była odosobniona. Pozycja Niemiec jako lidera Unii Europejskiej jest kwestionowana, i nie odbywa się to bezpodstawnie. “Czy w rosyjskim bombardowaniu cywilów widzimy duże różnice pomiędzy nimi a IS? Co z tym robimy? Nic. Musimy się razem przygotować do obrony” – postulowała prezydent Litwy Dalia Grybauskaite.

Andrzej Duda spotkał się również na rozmowach bilateralnych z premierem Francji, Libanu oraz Czarnogóry. Dodatkowo rozmowy ministerialne prowadzono z Chorwacją, Włochami i Ukrainą. Jak podkreślał minister Krzysztof Szczerski, jego rozmówcy pokładają ogromne nadzieje w warszawskim szczycie NATO, licząc zajęcie się realnymi problemami sojuszu w kontekście militarnej aktywności Rosji. Zapowiedziano również powrót do stałego formatu rozmów pomiędzy Polską a Ukrainą oraz udział polskich F-16 w ewentualnych misjach obserwacyjnych na froncie walki z Państwem Islamskim. Jednocześnie prezydent Duda uściślił, że w tej chwili nie ma żadnych planów dotyczących wysłania wojsk polskich do Syrii. Szerokim echem odbiły się również słowa szefa polskiego MSZ, który na pytanie o rosyjską strefę wpływów w Europie odpowiedział, że kończy się ona na Rosyjskiej granicy. Jak zgodnie twierdzili zagraniczni komentatorzy, pomimo zaplanowania przez organizatorów szerszej agendy rozmów w Monachium, to właśnie na tej kwestii spoczął ciężar całej konferencji. Nieoficjalnie mówi się, że poza wizerunkowym zwycięstwem Rosji, która umocniła swoją pozycję jako czołowego rozgrywającego w polityce europejskiej i bliskowschodniej, największym przegranym monachijskiej konferencji była nieobecna kanclerz Angela Merkel. Po pierwsze, wypowiedzi większości zaproszonych polityków pokazały rosnące odosobnienie Niemiec w proponowanej przez nich wizji zmierzenia się z kryzysem imigracyjnym, po drugie nieobecność części delegacji amerykańskiej na kolacji wydawanej przez premiera Bawarii, uznane zastało za oficjalny afront USA w kontekście jego ostatniej wizyty w Moskwie. Wbrew intencjom organizatorów, Monachium obnażyło bolesną prawdę o tym, że lider obecnej Unii stoi w niewygodnym dyplomatycznym rozkroku. I nie ma pomysłu na to, jak z tej sytuacji wyjść z twarzą.