Konstytucja to nie święta krowa
Jarosław Kaczyński zapowiedział prace nad zmianą konstytucji. Opozycja błyskawicznie stanęła w jej obronie, jakby każda zmiana była zamachem na niepodległość. A pytanie nie brzmi: „Czy zmieniać konstytucję?”, lecz: „Jak zrobić to mądrze?”.
(…) Obecnie obwiązującą ustawę zasadniczą uchwalono stopniowo w ciągu czterech miesięcy. Proces zmiany doraźnej, sięgającej do przepisów małej konstytucji z 1952 r. rozpoczął się 2 kwietnia 1997 r. od burzliwej dyskusji w Zgromadzeniu Narodowym. Następnie poprzez referendum 25 maja i asygnatę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego uzyskała ona moc obowiązującego prawa 16 lipca, gdy trafiła do „Dziennika Ustaw”. Jednak kluczowe do zrozumienia dzisiejszych sporów wokół konstytucji są nie chronologia wydarzeń, lecz ich kontekst polityczny. Nie była ona, wbrew temu, jak starają się ją przedstawić środowiska obecnej opozycji, owocem narodowego konsensusu. Uchwalona w parlamencie zdominowanym przez partie postkomunistyczne, w dużej mierze odzwierciedlała ówczesne lęki przed powrotem Lecha Wałęsy do władzy. To właśnie z tego względu naprędce ograniczono prerogatywy prezydenta, które w pierwotnym projekcie konstytucyjnym były większe. (…)