Bitcoin – wirtualna waluta, realny zysk?
Bitcoin powstał jako waluta przyszłości. Jeśli ktoś był na tyle przewidujący, że kupił go w lutym, właśnie zrobił najlepszy interes życia. Niestety, wszędzie gdzie można dużo zarobić, w parze idzie ogromne ryzyko. Na czym polega fenomen bitcoina, który w ciągu roku zyskał 5000%?
Kolejna bańka spekulacyjna?
Dzieje ekonomii pełne są gwałtownych wzrostów cen i baniek spekulacyjnych. Wiek XVII miał swoją tulipomanię, kolejne stulecia szaleństwo na punkcie inwestycji w kompanie dalekomorskie i kolejowe. Wreszcie koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku to drastyczne przeszacowanie wartości akcji spółek rozpoczynających swoją działalność w internecie. Kiedy z dystansu obserwuje się rozwój bitcoina, przez rok zyskującego 5000%, trudno nie zadać sobie pytania o to, czy historia lubi się powtarzać.
Bitcoin (btc), czyli wirtualna waluta pozbawiona centralnej kontroli, jest obecnie jedną z najczęściej wpisywanych fraz w wyszukiwarkę Google na świecie. Stworzona w 2008 r. jako projekt alternatywy dla tradycyjnego obrotu gotówkowego, początkowo traktowana była jako niszowa rozrywka dla informatyków. Z czasem jednak, dzięki kompletnej anonimowości, bitcoin stał się również środkiem płatniczym w internetowym domu aukcyjnym Silk Road. W ciągu dwóch lat swojego istnienia wygenerował on obrót rzędu 1,4 mld dolarów, częściowo z powodu dostępności narkotyków i wielu nielegalnych usług. Kiedy FBI zamknęła serwis 2 października 2013 roku oraz aresztowała jego właściciela, ceny btc gwałtownie spadły.
Choć wielu analityków twierdziło, że mógł być to cios, po którym Silk Road przez długi czas miała odrabiać straty, dziś, kiedy bitcoin osiągnął pułap rzędu 900 dolarów, mało kto o tej historii pamięta. Skąd tak nagły wzrost i jakie on ma znaczenie dla globalnej ekonomii?
Co to jest bitcoin?
Bitcoin to wirtualna waluta, którą reprezentuje zakodowany plik danych, zawierający w sobie informacje o jego wartości. Wartość bitcoina kształtuje się ze względu na realny popyt, a nie poprzez świadomą kontrolę instytucji zewnętrznych czy rządowych. Bitcoin został powołany do życia w 2008 roku, a pierwsz raz zastosował go człowiek pod pseudonimem Satoshi Nakamoto. Autor bitcoina nigdy nie ujawnił swojej prawdziwej tożsamości, pozwalając światu na zastosowanie jego wynalazku. Pochodzenie oraz motywacja przy pracy nad powstaniem bitcoina są nadal kwestią spekulacji. Od 2010 roku społeczność bitcoina urosła do wielu programistów pracujących nad projektem. Warto pamiętać, że waluta ta jest czysto wirtualnym pomysłem zastąpienia pieniądza. Bitcoin nie ma żadnego przełożenia na kruszce, nie ma gwaranta jego stabilności ani nie kontroluje go żadne państwo ani organizacja.
Chiny wchodzą do gry
O bitcoinie pierwszy raz zrobiło się głośno w okolicach marca i kwietnia 2013 r., kiedy po długim okresie stagnacji wirtualna waluta zaczęła notować spektakularne wzrosty. W przeciągu miesiąca jej cena podskoczyła z 20 do 280 dolarów. Niestety, bez realnego przełożenia na rynek i ograniczonych możliwości wykorzystania bitcoina, wzrost ten okazał się klasyczną bańką spekulacyjną, kończąc się błyskawicznym spadkiem wartości waluty do około 30 dolarów w dwie godziny.
Nie bez powodów wiele osób uważało tamte perturbacje za fiasko samej idei cyfryzacji walut, która wobec zbyt wielkiej podatności na manipulacje, wydawała się zby ryzykowna do krótkotrwałych inwestycji. I choć po kwietniowym krachu trzeba było czekać aż do października, by cena znowu przekroczyła 280 dolarów, dalej wypadki potoczyły się niemal lawinowo.
Wczorajsze notowania bitcoin zaczynał od poziomu 528 dolarów. W trakcie dnia internetowa waluta biła kolejne psychologiczne bariery, by zatrzymać się na 900 dolarach na giełdze Mt. Gox i 6989 juanach na giełdzie BTC China, co przy obecnym kursie juana odpowiadało 1147 dolarom amerykańskim. W chwili, w której piszę te słowa, cena spadła ponownie do progu 530 dolarów. Mimo tego tylko od początku listopada bitcoin dał zarobić ponad 160%, a w ciągu roku jego wartość wzrosła o astronomiczne 5000% – rok temu wirtualna waluta była wyceniana na 12 dolarów.
Choć wykresy i notowania wahają się w okresie 24 godzin w granicach 100, a nawet 300 dolarów, cena w dłuższej perspektywie stale rośnie. Między innymi ten trend, a nie jednorazowy skok, stanowi różnice między dzisiejszymi wydarzeniami, a ostatnim krachem. Do gry weszły bowiem – poza wzrostem zaufania do bitcoina – czynniki polityczne.
Kluczową rolę w obecnej hossie odegrał wzrost zainteresowania bitcoinem w Chinach. Państwo Środka odpowiada obecnie za 1/3 transakcji na rynku, a największa chińska giełda BTC China w ubiegłym tygodniu przebiła pod względem obrotów dotychczasowego lidera – Mt Gox. Chiny to także jedyny kraj, w którym za bitcoiny można kupić nieruchomość – płatności w tej formie przyjmuje jeden z szanghajskich deweloperów. To kolejny po kanadyjskich bitcoinomatach, licznych sklepach internetowych czy funduszach inwestycyjnych przykład przenikania bitcoina do obiegu gospodarczego. Nie jest również wykluczone, że Chiny, starając się kontrolować większość rynku btc, chcą w ten sposób zagrać na nosie Ameryce, traktując wirtualną walutę jako kolejną okazję do podkopywania światowej pozycji USA.
USA odpowiada
Ameryka nie pozostała jednak w tym wyścigu bierna, podejmując stanowcze kroki na szczeblu federalnym. Podczas wczorajszych obrad Senatu, gdzie omawiano m.in. przyszłość wirtualnych walut, odnosząc się do perturbacji z „czarnyn rynkiem” na portalu Silk Road – padło nieoczekiwane poparcie dla tego rodzaju handlu, który po wyeliminowaniu patologii może być wartościowym środkiem prowadzenia operacji finansowych. Jak stwierdził na posiedzeniu Senatu Mythil Raman z Departamentu Sprawiedliwości: „Departament (…) uznaje, że wirtualne waluty oferują legalne usługi finansowe i mogą przyczynić się do efektywności globalnego handlu”. Poproszeni o opinie i konsultacje eksperci ds. bezpieczeństwa również mówili w podobnym duchu: „Istnieje wiele możliwości ku temu, by wirtualne waluty funkcjonowały w ramach istniejących przepisów i regulacji” – stwierdził Edward Lowery z Secret Service.
Z kolei nieobecny na posiedzeniu Ben Bernanke, Przewodniczący Rady Gubernatorów Systemu Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych (Fed), w liście kierowanym do senatorów stwierdził, że „wirtualne waluty mogą być obiecujące w dłuższym terminie, szczególnie jeżeli innowacje będą promowały szybszy, bezpieczniejszy i bardziej efektywny system płatności”. Jednocześnie dodał, iż Fed nie ma uprawnień do regulowania obrotem wirtualnych walut, do których należy również bitcoin.
W momencie, w którym pełne aktywa zgromadzone na rynku btc przekraczają 7 mld dolarów, kwestia regulacji i kontroli tych aktywów stanie się coraz bardziej paląca. Jak podaje portal Money.pl, reprezentująca amerykański urząd podatkowy Jennifer Shasky Calvery zapowiedziała, że IRS (Internal Revenue System) pracuje nad własnymi przepisami dotyczącymi bitcoina. Jej zdaniem przed regulatorami wciąż stoi podstawowe zadanie sklasyfikowania bitcoina i rozstrzygnięcia czy powinien być traktowany jak waluta czy towar.
Co dalej?
Bez względu na aktualne wzrosty i dramatyczne zmiany kursu, które dzisiaj zbliżają się do kilkuset dolarów w ciągu 10 godzin, warto pamiętać o kilku rzeczach. Po pierwsze, wszystko wskazuje na to, że wobec zainteresowania globalnych graczy inwestycjami w bitcoin, może on z czasem jeszcze zyskać na wartości. Niestety brak kontroli nad rynkiem, który jest jego największym atutem, może się w takiej sytuacji stać również jego najsłabszą stroną. Jeśli dodamy do tego obrazu podatność giełd na ataki hakerskie i częste przeciążenia serwerów w najbardziej kluczowych momentach, okazuje się że bieżące handlowanie bitcoinem to gra dla osób lubiących ryzyko, albo inwestorów, którzy liczą na zysk w długoterminowej perspektywie.
Bitcoin to ekscytujący eksperyment, dlatego przeciera on pewne strome szlaki jako pierwszy. A z tym w parzę zawsze musi iść niebezpieczeństwo straty. Jeżeli potwierdzi się to, o czym mówi wielu ekspertów, jedynie kwestią czasu jest przekroczenie granicy 1000 dolarów. Co dalej? Tego w tej chwili nie da się przewidzieć. Jedno nie ulega wątpliwości. Rozpoczęła się prawdziwa cyfrowa rewolucja. Jeśli się powiedzie, na zawsze zmieni nasze postrzeganie ekonomii.