Tajemnica japońskiego monumentu

Tajemnica japońskiego monumentu


Kategorie

Jeśli potwierdzi się to, o czym niektórzy naukowcy w kuluarach dyskutują od kilkunastu lat, najstarszej budowli na świecie nie znajdziemy ani na egipskich pustyniach, ani wśród megalitycznych grobowców rozsianych po Półwyspie Skandynawskim. Aby ją zobaczyć, będziemy musieli wsiąść w samolot, polecieć do Japonii a następnie… założyć sprzęt do nurkowania i wskoczyć do wody.

Fortunny przypadek

Archipelag japoński rozciąga się na niemal 4 tys. kilometrów – od rosyjskiej Kamczatki po wybrzeża kontynentalne Chin. W jego najbardziej wysuniętym na południowy zachód punkcie leży niepozorna wyspa Yonaguni, położona zaledwie 100 kilometrów od Tajwanu. Nawet jak na japońskie warunki jest ona dosyć mała i rozciąga się na niecałe 30 kilometrów kwadratowych, które zamieszkuje 1700 osób. Nie wielkość przysporzyła jej jednak sławy, ale licznie występujące w przybrzeżnych wodach rekiny młoty. W niektórych miejscach jest ich tak wiele, że nurkowie z całego świata przylatują na Yonaguni specjalnie po to, aby popływać z tymi wyjątkowymi istotami. A tam gdzie jest wielu nurków, prędzej czy później znajduje się ciekawe rzeczy pod wodą…

Dokładnie taki scenariusz wydarzył się podczas jednej z wypraw w 1986 roku. Kihachiro Aratake, członek lokalnego stowarzyszenia turystycznego, wypuścił się na wschodni cypel wyspy w poszukiwaniu nowych rejonów dla podwodnych wycieczek. Choć spodziewał się znaleźć skupiska rekinów, które przyciągną zagranicznych gości, to nie ryby przykuły jego wzrok. Dokładnie na głębokości 25 metrów natrafił on bowiem na formację skalną, która była tak niezwykła, że z miejsca okrzyknięto ją podwodną piramidą, a nawet przypuszczano, że może być to całe miasto. Zanim przejdziemy do dalszej części historii, uporządkujmy jednak pewne informacje.

„Miejsce ruin”

Jak być może pamiętacie z lekcji geografii, Japonia jest regionem o wielkiej aktywności tektonicznej, zlokalizowanym na tzw. pacyficznym pierścieniu ognia. Leży on na styku płyt pacyficznej i Morza Filipińskiego, które poprzez częste tarcie i nachodzenie na siebie czynią pas wybrzeży wokół Oceanu Spokojnego prawdziwym podwodnym piekłem. Miejsce, w którym usytuowana jest wyspa Yomaguni, stanowi element wspomnianego obszaru, na którym corocznie notuje się 80% wszystkich trzęsień ziemi. Jest on również skupiskiem 90% aktywnych podwodnych wulkanów. Nurkowie, którzy na co dzień poruszali się po przybrzeżnych wodach, naoglądali się zatem przeróżnych dziwny pęknięć i form skalnych, powstałych w wyniku tysiącletniej aktywności geologicznej tego terenu. Nawet pomimo tego, miejsce, do którego dopłynął Kihachiro, wprawiło go w zdumienie. Formacja skalna, która wyrastała na ponad 20 metrów w górę z dosyć płaskiego dna, tak bardzo przypominała mu opuszczone miasto, że gdy tylko się wynurzył, nadał jej nazwę Iseki Point – to znaczy „miejsce ruin”.

Dosyć szybko do uszu lokalnych naukowców doszła wieść, że przewodnik wycieczek odkrył pod wodą coś, co przypomina piramidę schodkową, albo wykonany ludzką ręką zamek. Na tą wieść jako pierwszy zareagował profesor geologii morskiej Masaaki Kimura, który przybył na miejsce aby samodzielnie dokonać pomiarów. To co zobaczył sprawiło, że od tego momentu cała jego kariera skupiła się na jednym celu – dowiedzeniu, że tajemniczy monolit obok wyspy Yomaguni to najstarsza budowla znana ludzkości.

Zaginiona cywilizacja?

Po kilku latach intensywnych prac, prof. Kimura był już na tyle pewny swojej tezy, że założył organizację, zajmującą się opieką oraz badaniami nad monumentem, o którym wprost twierdzono, że jest starannie wykonaną konstrukcją, na którą składała się cała sieć budynków, zamek obronny, rzeźba oraz stadion – wszystkie połączone siecią dróg oraz schodów pomiędzy poszczególnymi poziomami.

Wszystkie rzekome odkrycia japońskiego naukowca ułożyły się w historię, którą uwielbiają media na całym świecie. Nagłówki gazet zaroiły się od zwrotów w stylu „Historia ludzkości napisana na nowo” czy „Podwodne miasto odnalezione!”. Popularny kanały telewizyjne – z History Channel, BBC i Disrovery na czele – zabrały się za kręcenie filmów dokumentalnych, takich jak „Tajemnicze piramidy Japonii” oraz „Miasto zaginione w głębinach”. Choć spekulacje na temat naturalnego pochodzenia obiektu zostały w nich delikatnie zarysowane, zdecydowanie większą uwagę poświęcono scenariuszowi, w którym Iseki Point przedstawiano jako potencjalną kolebkę starożytnej cywilizacji, której monumenty znalazły się pod wodą podczas ostatniej epoki lodowcowej.

Podczas ponownej fali zainteresowania formacją skalną, która miała miejsce kilka lat temu po wyemitowaniu dokumentów, fora internetowe (jak to mają w zwyczaju) zaroiły się od przeróżnych, często fantastycznych interpretacji. Pośród wielu dobrze obfotografowanych elementów monumentu, jeden wzbudził szczególnie duże zainteresowanie. „Oczy Jacquesa”, noszące nazwę od Jacquesa Mayola, który nurkował w tym rejonie bez żadnych przyrządów, to duża okrągła skała z dwoma prostokątnymi nacięciami, dla wielu obserwatorów wyglądających jak oczodoły. Poza licznymi tarasami i przejściami skalnymi przypominającymi równomiernie ułożone schody, „Oczy Jacquesa” miały być dowodem na to, że w omawianym rejonie kilka tysięcy lat temu funkcjonowała społeczność, która oprócz budowli stawiała również pomniki – być może reprezentujące jedno z pierwotnych bóstw.

Wątpliwości

Niestety, obraz debatującego nad pochodzeniem Iseki Point środowiska naukowego, który przedstawiają media, nie jest do końca prawdziwy. W rzeczywistości, poza profesorem Kimurą i grupą jego zwolenników, większa część geologów nie widzi w formacji nieopodal wyspy Yonaguni niczego, czego nie dałoby się spotkać na mniejszą skalę w tym samym regionie. Jednym z głównych oponentów teorii „ludzkiego pochodzenia” monumentu jest dr Robert Schoch, geolog z Uniwersytetu w Bostonie. Znany ze swoich prac cofających znacznie datację Sfinksa oraz egipskich piramid naukowiec twierdzi, że pomimo niezwykłych kształtów Iseki Point nie może być interpretowane jako pozostałość po jakimś antycznym mieście. „Cała struktura, tak dalece jak byłem to w stanie przebadać, składa się z jednolitego bloku piaskowca. Żadna część monumentu nie została skonstruowana z oddzielnych bloków, żadne skały nie zostały również przeniesione na swoją pozycję. Bez tego trudno mówić o celowym działaniu albo istnieniu jakichś budowniczych” – stwierdził w jednym z wywiadów.

W ostatnim czasie również prof. Kimura nieco zweryfikował swoje stanowisko twierdząc, że o ile jednolita, wynosząca ponad 200 metrów podstawa „kompleksu” mogła powstać w wyniku aktywności sejsmicznej, o tyle pewne elementy takie jak wspomniany pomnik oraz schodkowane przejścia między szczelinami w skale, noszą cechy obróbki ręką ludzką. W kilku miejscach odnaleziono również proste znaki przypominające łamane linie i kreski, z dużym prawdopodobieństwem mogły to być również powstałe naturalnie pęknięcia, a nie pismo naszych przodków sprzed ośmiu tysięcy lat.

Nie po drodze z archeologią

Z wielu względów również archeologia zdaje się być przeciwko tym, którzy w rejonie okalającym wyspę chcieliby widzieć mityczne podwodne miasto. Yonaguni jest częścią wysp Ryukyu, z których największa i najbardziej znana jest Okinawa. Najwcześniejsze dowody zaludnienia tego obszaru są niezwykle „młode” i datuje się je na ok III w. p.n.e. Wody wokół wyspy Ryukyu są głębokie na 500 metrów z każdej ze stron, w związku z czym nawet podczas ostatniej epoki lodowcowej region ten nie był dostępny bez użycia łodzi. Znaczy to tyle, że jeśli ktokolwiek zaludnił Yonaguni i zbudował tam swoją cywilizację, po pierwsze na niej nie pozostał, a po drugie musiał wybudować sporą flotę, aby się tam dostać. Niestety, badania, które przeprowadzono na Tajwanie (zaludnionym około 7 do 5 tys. lat p.n.e.), wskazują, że technikę podróży morskich na niewielkie odległości opanowano nie wcześniej, niż właśnie przed tym czasem. Nawet gdyby przyjąć, że w omawiany przez nas rejon zapuściła się spora grupa pierwotnych Tajwańczyków, okres, w którym mogłaby się rozwinąć, do czasu, w którym tereny Iseki Point znalazły się pod wodą, był niezwykle krótki. Być może widząc jak napierające wody zalewają kolejne części wyspy, kolonizatorzy wrócili do miejsca, z którego przypłynęli w pierwszej kolejności. Dowodzą tego również badania genetyczne – wśród ludności zamieszkującej wyspy Ryukyu nie odnaleziono cech charakterystycznych dla mieszkańców Tajwanu.

Sumując te wszystkie ustalenia okazuje się, że pomimo naprawdę niecodziennych kształtów, monument Yonaguni po pierwsze, wydaje się naturalną formacją skalną, po drugie, czas w którym nie znajdował się pod wodą był się na tyle krótki, że żadna pierwotna wspólnota nie byłaby w stanie przerobić go na własną siedzibę, nie pozostawiając po tym właściwie żadnych śladów na istniejącej do tej pory wyspie. Jeśli „miejsce ruin” jest faktycznie japońską Atlantydą, w pełni zasługuje na miano miasta, które więcej wspólnego ma z ludzką wyobraźnią niż z twardymi faktami.