Pomnik Światła jak powtórka z nazizmu? Hanna Gronkiewicz-Waltz nie odrobiła lekcji historii

Pomnik Światła jak powtórka z nazizmu? Hanna Gronkiewicz-Waltz nie odrobiła lekcji historii


Analogie historyczne to bardzo grząski grunt. Jeśli dotyczą one nazizmu – jeden fałszywy ruch i można się narazić na śmieszność. Jak jednak nazwać nie tylko nietrafione „reductio ad Hitlerum”, ale jeszcze wmieszanie w całą sprawę Smoleńska? To co zrobiła Hanna Gronkiewicz-Waltz we wczorajszych „Faktach po Faktach”, zasługuje nie tylko na emocjonalne potępienie. To również przejaw spektakularnej, historycznej niekompetencji i świadomości, że podobną symbolikę stosuje się na świecie powszechnie. Od Nowego Jorku po Londyn.

– Tak wyglądał pomnik Światła w 1937 roku w Norymberdze, kiedy był zjazd NSDAP. Ja bym nie chciała, żeby tak samo wyglądał pomnik Światła ofiar katastrofy smoleńskiej – stwierdziła we wczorajszych  „Faktach po Faktach” prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Odniosła się ona przy tym do zaprojektowanego przez prof. Pawła Szychalskiego monumentu, mającego upamiętnić 96 ofiar katastrofy rządowego Tupolewa.

Dlaczego zdecydowano się to zrobić za pomocą świateł? Jak tłumaczy autor koncepcji, pomnik miał w ten sposób nawiązywać „wizualnie i formalnie do spontanicznie rozlewającego się morza świec zapalanych przez Polaków w hołdzie ofiarom tragedii„. Same płyty z inskrypcjami, okalające lampy, pomyślane zostały natomiast jako hołd w stronę żołnierzy zamordowanych w Katyniu i analogia do kształtu nagrobków polskich cmentarzy na Wschodzie. W końcu to na ich nekropolie leciała delegacja z prezydentem Kaczyńskim na pokładzie.

Projekt "pomnika Światła" na Krakowskim PrzedmieściuProjekt „pomnika Światła” na Krakowskim Przedmieściu, fot. Materiały prasowe

 

Kiedy zobaczyłem, jak pomysł ten Hanna Gronkiewicz-Waltz przyrównuje do tzw. „katedr światła” instalowanych podczas największych wieców III Rzeszy, z wrażenia zaniemówiłem. Kiedy do tego wyciągnęła z przyniesionej do studia teczki zdjęcia i spokojnie ukazała wizualną „analogię” pomiędzy projektami, instynktownie chwyciłem za telefon, zrobiłem zdjęcie i napisałem tweeta. Sądziłem, że to musi być jakieś niezręczne nieporozumienie, z którego prezydent za chwilę się wytłumaczy. Niestety, rozmowa z redaktor Pochanke trwała dalej, w ruch szły kolejne zdjęcia, a widzowie otrzymali jasny komunikat. Pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy smoleńskiej na Krakowskim Przedmieściu nie będzie, ponieważ za bardzo kojarzy się z… nazizmem.

Jestem z wykształcenia historykiem, piszę doktorat na Polskiej Akademii Nauk w Zakładzie Dziejów Dyplomacji i Systemów Totalitarnych. Na porządku dziennym odbywają się tam burzliwe dyskusje dotyczące oceny i aktualnego wpływu totalitaryzmów w polityce. Nawet jednak mi, a od kilku lat niemal codziennie zajmuję się historią II wojny światowej, nie przyszło do głowy podobne porównanie. Dlaczego? Ponieważ to tak, jakby zasugerować że delegacje rządowe nie mogą jeździć Mercedesami, ponieważ takim samochodem na defiladach poruszał się Adolf Hitler. 

"Katedra światła"„Katedra światła”, fot. Wikimedia Commons

 

III Rzesza jest dawno martwa i nie ma monopolu na każdy symbol, jaki w swojej propagandzie wykorzystywała. Problem niefortunnej wypowiedzi Gronkiewicz-Waltz polega bowiem na tym, że jest ona nie tylko niestosowna, ale również niezgodna z faktami. Tych dwóch projektów nie da się po prostu porównać i nie chodzi tutaj tylko o kolosalną różnicę w skali. Czym były bowiem „katedry światła” dla nazistów? Na pomysł ten wpadł główny architekt Rzeszy, Albert Speer. Jego zadaniem było stworzenie spektakularnego i możliwie najmocniej oddziaływającego na widzów spektaklu, powtarzanego na największych zjazdach NSDAP w Norymberdze. 130 reflektorów przeciwlotniczych rozstawiono zatem w równych interwałach po 12 metrów. Choć pomysł ten nie spodobał się dowódcy Luftwaffe Hermannowi Göringowi, ponieważ używał większość tego typu sprzętu posiadanego przez Rzeszę, Hitler był zachwycony. Jego zdaniem w świat pójdzie odwrotny przekaz – Niemcy opływają w sprzęt wojskowy. Poza tym skala przedsięwzięcia przytłaczała, co oczywiście Hitler uznać mógł za pożądany efekt.

Światła na Zeppelintribune do tego stopnia rozświetlały niebo, że pod wrażeniem był nawet obecny podczas wiecu w 1937 roku ambasador Wielkiej Brytanii. Sir Nevile Henderson powiedział wtedy, że iluminacje „były zarówno uroczyste i piękne … jak w katedrze wykutej w lodzie”.

Podobne instalacje świetlne na świeciePodobne instalacje świetlne na świecie, fot. Żelazna Logika

 

Jak można było przy tym, mając świadomość skali, znaczenia, symboliki i tysiąca innych czynników – porównać nazistowskiej iluminacje do niewielkich lamp na Krakowskim Przedmieściu? Czy podobny problem mieli włodarze Londynu, Nowego Jorku oraz sam prezydent Komorowski, który snopami światła przy Pałacu Prezydenckim uczcił pamięć ofiar Getta? Analogia Hanny Gronkiewicz-Waltz okazała się zatem nietrafiona na dwóch poziomach: historycznym i współczesnym. Jak trafnie i ironicznie pod zdjęciem z iluminacją na miejscu wież WTC napisał redaktor Marek Magierowski, oto: „Neonazistowski Nowy Jork, pod rządami (wówczas) znanego antysemity Michaela Bloomberga„.

Wypada tylko wyrazić ubolewanie, że kolejny raz poprzez nieprzemyślane wypowiedzi polityków, debata publiczna schodzi na poziom emocji i symboli, a nie rozmowy o autentycznych problemach tego państwa. Trudno jednak milczeć, kiedy prezydent stolicy tak bardzo rozmija się z prawdą. Niech to będzie nauczką dla innych posłów, parlamentarzystów i włodarzy miast – historia (i współczesność) potrafią być jak miecz obosieczny. W tym wypadku cios okazał się bolesny dla obu stron.