Co złego, to nie Warszawa. Żakowski o świńskie głowy w meczecie oskarża… przyjezdnych ze wsi
Jacek Żakowski, fot. Wikimedia Commons

Co złego, to nie Warszawa. Żakowski o świńskie głowy w meczecie oskarża… przyjezdnych ze wsi


W weekend przez większość mediów przetoczyła się ożywiona debata na temat polskiej tolerancji. Wszystko za sprawą profanacji meczetu, którego dopuściła się kobieta rozrzucająca na jego terenie obcięte świńskie głowy. Nie wiemy o niej nic, poza zdjęciami z kamer przemysłowych. Nie przeszkadza to jednak niektórym publicystom naszkicować portret psychologiczny sprawczyni zamieszania. „Winne są tu wiejskie korzenie mieszkańców polskich miast” – stwierdził Jacek Żakowski. W końcu co złego, to nie Warszawa. 

Na samym początku chciałbym, aby jedna kwestia była jasna. Bez względu na pochodzenie, światopogląd, wyznanie czy zaniepokojenie rozwojem agresywnych form islamu na Bliskim Wschodzie – nic nie usprawiedliwia bezmyślnych aktów agresji wobec wyznawców innej religii. A tak właśnie trzeba nazwać czyn, którego dopuściła się kobieta na terenie budowy meczetu w Warszawie. Rozrzucenie głów zwierząt, które w kulturze islamu uznawane są jako nieczyste, miało wymiar jednoznacznie wrogi. Dokładnie taki, jak oblanie farbą wizerunków świętych w kościele katolickim czy połamanie krucyfiksu w cerkwi. Jest dla mnie jasne, że na podobne akty nietolerancji w cywilizowanym świecie nikt nie powinien się godzić. 

Rozbraja mnie jednak „wnikliwość” i „zapał” sporego grona polskich publicystów, którzy ze zdjęć monitoringu udostępnionych po całym zajściu wyciągnęli wnioski godne psychoanalityków, którzy spędzili z kobietą kilka dni na indywidualnej sesji. Właściwie tylko kwestią czasu było dorobienie całej sprawie „gęby” chrześcijańskiej hipokryzji, ksenofobii, politycznej inspiracji i wmieszania w skandaliczne zachowanie anonimowej sprawczyni… polityków PiS-u. Piękny rozdział do litanii ubolewań nad stanem polskiego społeczeństwa dopisał również Jacek Żakowski, który w wypowiedzi dla NaTemat stwierdził, iż winą za rozrzucenie świńskich głów należy obarczyć wiejskie pochodzenia mieszkańców polskich miast.  „Miasto ma to do siebie, że jest pluralistyczne, a wieś nie. Potrzeba jeszcze wielu lat, zanim będziemy tolerancyjni jak Niemcy czy Francuzi” – zdiagnozował sytuację publicysta. A już tak złośliwie można do tych słów dodać, że z pewnością Francuzi są dzisiaj najbardziej zadowoleni ze swojej tolerancji.

Zdjęcie kobiety odpowiedzialnej za profanację meczetu

Zdjęcie kobiety odpowiedzialnej za profanację meczetu

Choć wielkim fanem Kukiza nie jestem, powoli zaczynam rozumieć co miał na myśli mówiąc o „mentalności Monako”, charakterystycznej dla niektórych mieszkańców naszej stolicy. Tylko ktoś z percepcją Polski kończącej się na Łomiankach mógł powiedzieć zdanie, które padło z ust Żakowskiego. Stawianie naprzeciw siebie światłej, laickiej i tolerancyjnej Warszawy (nie mylić z pogardzaną warszawką), z ksenofobiczną agresywną prowincją to przejaw nie tyle wnikliwości, co raczej uzewnętrznienia własnych kompleksów i lęków przed troglodytami z „Polski B”. Z ogromną intensywnością lęk ten objawił się podczas ostatnich protestów rolniczych, kiedy niektórzy celebryci nie potrafili ukryć oburzenia na ciągniki rolnicze, które wjechały na ich „nowy wspaniały świat”. 

Chamstwo nazywajmy chamstwem, nietolerancję – nietolerancją. Bez względu na to, czy dotyczy ona ataku na chrześcijan czy wyznawców islamu. Pochodzenie nie ma tutaj wielkiego znaczenia a jak pokazują liczne przypadki, to właśnie „intelektualiści” pokroju Ewy Wójciak z Teatru Ósmego Dnia, potrafią nazwać papieża ch.. i zrobić z tego manifest pluralizmu. 

„Tak, uważam, że to jest ta sama nienawiść, którą kieruje się wobec żydów, gejów, czy murzynów, którzy grają w piłkę w polskich drużynach” – skomentował sobotnie zajście dziennikarz Daniel Passent, a Jacek Żakowski dorzucił: „Winni są politycy i dziennikarze, którzy straszą Polaków i sieją nienawiść. (…) W weekend słuchałem wypowiedzi Joachima Brudzińskiego który mówił o tysiącach muzułmanów, którzy nas zaleją”. Czy to Państwa nie dziwi? O kobiecie nie wiemy nic, poza tym, że ubrała się na czarno, ma okulary i białe adidasy. To jednak wystarczy, aby stała się z miejsca apoteozą wszystkiego, co w Polsce wg. „prawdziwej Warszawy” najgorsze. Katolickiego obskurantyzmu, prawicowej nietolerancji, plebejskiej agresji. „Do warszawskiego meczetu wrzucono świńskie łby. Hipokryzja chrześcijan?” – zapytał retorycznie na Facebooku tygodnik „Wprost”.

A ja zapytam inaczej. Z nieznanych pobudek kobieta dokonała skandalicznego czynu, który należy potępić za jego podstawę, a nie religię, w którą został wymierzony. Czy rzucając oskarżenia bez pokrycia wobec konkretnych grup, polskie media wykazały się dojrzałością?